Wywiad o seo dla kanału Liberum Veto
Kilka miesięcy temu informowałem na FanPage bloga o wywiadzie na żywo dla kanału wolnościowego Liberum Veto. W tym poście umieszczam jego nagranie, oraz transkrypcję dla zainteresowanych.
Krzysztof Burzyński: Przed nami nasz gość – Sławomir Gdak – pozycjonowanie, szkolenie SEO. Witaj, Sławek.
Sławek Gdak: Witam wszystkich serdecznie.
KB: Pozycjonowanie stron – dla niektórych to się wydaje taka czarna magia. O co chodzi w tym pozycjonowaniu stron? I teraz tak – jakbyś wziął takiego zupełnego laika, który nie wie, czym jest pozycjonowanie stron, to jak byś je dla niego zdefiniował?
SG: Powiedziałbym, że jest to usilna próba pojawienia się naszej strony internetowej w wynikach wyszukiwania Google na wybrane frazy kluczowe. Czyli powiedzmy, że mamy sklep komputerowy i po prostu wpisujemy frazę: „sklep komputerowy” itd., a nasza strona ma się pojawić na jak najwyższej pozycji w Google, abyśmy mogli pozyskiwać ruch z tego wyszukiwania.
KB: Ok. Ktoś już stwierdził: „Wiem mniej więcej, co to znaczy, że trzeba się pojawić wysoko w wyszukiwarce. Czy sam jestem w stanie sobie poradzić? Mam jakąś taką prostą stronę i chcę, żeby ona była wysoko w wyszukiwarce”.
SG: Jak najbardziej, oczywiście posiadając odpowiedni zasób wiedzy, o czym być może później wspomnimy. Tak trafiłeś, że właśnie w zeszłym tygodniu opublikowałem wywiad z jedną z moich kursantek, która opowiadała o swojej drodze. Od tego, jak zupełnie nie miała o tym zielonego pojęcia i po prostu doszła krok po kroku do takiego momentu, że wypozycjonowała stronę swojego męża, strony dwóch firm, które się do niej zgłosiły, widząc, jakie ma efekty. Także jak najbardziej da się to robić, wykonując pewne czynności, o których, oczywiście, jeśli chcecie, mogę opowiedzieć, czyli takie kluczowe elementy, wchodzące w zakres skutecznego pozycjonowania.
KB: Zaczynaj. Jak to jest z tym pozycjonowaniem? Kontynuuj swoją myśl.
SG: Ja sam postępuję według takiej metody, której też uczę osoby, które chcą wiedzieć, jak to robić. Pozycjonowanie jest pewnym procesem. Trzeba przejść przez kilka elementów.
Pierwszym elementem jest wybór fraz kluczowych. Czyli oczywistym jest, że trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, na jakie frazy nasza strona ma się pojawiać w wynikach wyszukiwania. Musimy wiedzieć, czy te frazy w ogóle są wyszukiwane. Często agencje same proponują jakieś frazy, których okazuje się, że nikt nie wyszukuje. Jest to taka ciekawa sztuczka, mało przyjemna, ale bywa, że takie oferty klienci dostają, więc trzeba sprawdzić, czy rzeczywiście są to frazy wyszukiwane przez użytkowników.
Później, jeśli mamy frazy wybrane dla naszej strony, musimy stworzyć content – treści, które będą pojawiać się w Google. Wygląda to tak – żeby Google wiedziało, że nasza strona ma się pojawiać na daną frazę w wynikach wyszukiwania, musimy posiadać treści. Celem Google jest bowiem dostarczanie odpowiedzi na różne pytania, które ludzie wpisują do wyszukiwarki. Nasze treści muszą na nie odpowiadać. Więc tworzymy treści pod te frazy kluczowe.
W momencie gdy treści są już stworzone, warto zadbać o optymalizację strony, taką techniczną. To są kwestie, o których Google dość otwarcie mówi, czyli co dla nich się liczy, co jest ważne. Więc nie tylko takie techniczne pod Google’a, ale też zgodne z oczekiwaniami użytkowników. Jako przykład podam szybkość wczytywania się strony, dostępność strony na urządzenia mobilne, likwidowanie stron, które w ogóle nie działają w witrynie. Do tego są dziesiątki, setki elementów, nad którymi możemy pracować. To jest ten kolejny element.
I czwarty element – pozyskiwanie linków, które jest niezbędne do tego, by nadać domenie wartości w oczach Google oraz by te treści mogły rzeczywiście rankować w wynikach wyszukiwań. I tak w bardzo dużym skrócie ten proces wygląda. To jest taka ścieżka do skutecznego pozycjonowania, do dobrych efektów w pozycjonowaniu.
KB: Czyli gdybym powiedział, że ktoś ma na przykład sklep komputerowy w Pcimiu, to jest ostatnio taka modna miejscowość, to by mógł wypozycjonować się na: „sklep komputerowy Pcim”. Prawdopodobnie, gdyby używał contentu i tych wszystkich sztuczek technicznych, o których mówisz, to mogłoby się to mu udać. W jakim czasie?
SG: Tutaj wszystko zależy od tego, jak konkurencyjne są frazy. Jeśli będzie to „sklep komputerowy Pcim”, będzie szybko. Kwestia paru miesięcy. Jeśli będzie to Szczecin lub Warszawa, będzie to już dużo trudniejsze i zajmie lata całe. Fraza „sklep komputerowy” jest konkurencyjna, szczególnie na takim rynku [w dużym mieście] tym bardziej.
Tu też naszym zadaniem jest znalezienie fraz, które z jednej strony są wyszukiwane, a z drugiej są na tyle mało konkurencyjne, abyśmy byli w stanie walczyć na przykład na tym rynku lokalnym. Na przykład, ja kiedyś pozycjonowałem stronę pod finanse, kredyty, pożyczki. To są frazy bardzo konkurencyjne. To, co robiłem, to szukałem bardzo niszowych fraz, które były wyszukiwane przez niewiele osób i przez to łatwiej było się na nie pozycjonować. Czyli z jednej strony szukamy czegoś, co jest wyszukiwane, ale z drugiej nie za bardzo, aby nie walczyć z wielkimi markami, jak Komputronik, X-kom.
KB: Tutaj Paweł Danielewski zadaje pytanie: „Ile czasu potrzeba na osiągnięcie Top3?”. To tak właściwie trochę przed chwilą o tym mówiłeś.
SG: W branży często mówimy: „To zależy” J Zależy od frazy, zależy od historii linków, od historii domeny, ile domena jest w sieci, czy została zarejestrowana tydzień temu, czy dwa lata temu i czy coś już było robione, czy jakiś content się na niej znajdował, czy posiadała jakieś linki. Często przychodzą do mnie klienci z bardzo złą historią linków, które robią jej negatywny PR. Odkręcenie tego to znów kwestia dłuższego czasu. Wszystko zależy od wielu parametrów, choćby od poziomu optymalizacji witryny. Dlatego cały proces tak wygląda, gdyż kładziemy bardzo mocny nacisk na optymalizację, bo ona jest bardzo ważna. Każdy z tych elementów to jest taki kawałek układanki. Ciężko więc odpowiedzieć na pytanie, bo jedna domena i fraza to może być pół roku, a druga – trzy lata.
KB: Tutaj Paweł dopowiada: „Jaki budżet ma sens? Mowa o frazach w branży edukacyjnej”. Czy tak trochę głębiej tutaj odpowiemy? Czy to też zależy? J
SG: Jaki budżet ma sens? Najpierw tak – nie mają sensu budżety 100, 200, 500 zł miesięcznie. Kiedyś pisałem artykuł na ten temat. Ja głównie zajmuję się pozycjonowaniem sklepów internetowych i tam te budżety są trochę wyższe, około 2 000 – 3 000 wzwyż. Przy stronach firmowych około 1 000 zł wzwyż jest ok.
Trzeba jednak zwrócić uwagę na wiele elementów – co to za agencja, co ma robić, co będzie robić, co robi w trakcie współpracy, o czym może też porozmawiamy. A przy frazach z branży edukacyjnej trzeba by pogrzebać, gdyż znowu jakiś „coaching” byłby pewnie bardziej chodliwy niż „kurs łowienia ryb”. Więc to jest tak, że jak dostajemy frazy (a może nawet bardziej branże, bo każdą frazę przeanalizować to jest ciężej), wtedy patrzymy, co się znajduje w topach, na ile mocne są domeny, na jakie frazy się pozycjonują, w jaki sposób się optymalizowały, na jakie linki się pozycjonowały, ile linków, skąd te linki, jakiej jakości itd.
Sama wycena to jest dla mnie ileś czasu, bo muszę za każdym razem ocenić konkurencyjność branży. To nie jest tak, że przychodzi ktoś do mnie i mówi: „Ok, Sławek, ile?”, ja mówię: „tyle i tyle”, a on: „Ok. Wchodzę w to albo nie”. No, nie. Trzeba do tego podejść za każdym razem indywidualnie. Niestety.
KB: Zanim dotrę teraz do pytań z komentarzy, udostępnię pytanie, które pojawiło się na Liberum Veto, kiedy wczoraj lub przedwczoraj je zadałem. Kamil Zieliński napisał (zacznę od trzeciego pytania): „Przy prowadzeniu drobnej IDG i utrzymywaniu tylko jednej strony internetowej, będącej rozbudowaną wizytówką, korzystniej będzie wybrać do współpracy większą agencję czy mniejszą, a może wystarczy freelancer?”. Co Ty na to?
SG: Większa agencja – nie, gdyż to będzie zbyt drogie. Osobiście szukałbym freelancera. Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie lub, jeśli ktoś ma czas, to robienie tego samodzielnie.
Ze względu na to, że prowadzę od wielu lat bloga na ten temat, to wiele osób do mnie pisze z różnymi problemami. Mam takie doświadczenia, że spotykam agencje, które nie robią tego za fajnie i klienci po roku tracą czas i pieniądze. Często jest tak, że szukają dalej. I albo kogoś znajdą, albo w końcu biorą sprawy w swoje ręce.
W przypadku małych, lokalnych biznesów ma to sens, gdyż tam tej pracy jest zazwyczaj mniej, niż gdybyśmy robili jakiś sklep internetowy o zasięgu ogólnopolskim. Kwestią jest czas. Jeśli go nie mamy, to może lepiej poszukajmy freelancera. Agencja zeżre budżet – koszty raportowania, obsługi klienta itd., więc to nie wyjdzie. Powiedziałbym zatem, że albo freelancer, albo samodzielnie, bo tej pracy wcale może nie być tak dużo w tym małym biznesie lokalnym.
KB: To teraz przejdziemy do drugiego pytania: „Widziałem dwa dostępne modele umów. Pierwszy abonamentowy, ze stałą miesięczną stawką, i drugi mieszany, gdzie oprócz stałej opłaty jest również opłata za success fee. Co na ogół będzie efektywniejszym wyborem?”.
SG: Myślę, że to jasne, że na ogół będzie to druga wersja, czyli jakaś podstawa plus płatność za efekt. Pytanie tylko, co ma być tym efektem. Czy ma to być faktycznie pozycja, ruch czy sprzedaż? Bo można wypozycjonować kogoś na frazy, które nie generują żadnego ruchu. Łatwo będzie je wypozycjonować.
Spotkałem się też z sytuacjami, że klienci mieli ruch, który nie konwertował. W ogóle nie generowało to zysków w sklepach. Więc warto się zastanowić, co tak naprawdę ma być tym success fee i zapisać to w umowie. Bo same pozycje mogą nie być najlepsze. No i później kwestia, czy jest możliwość zmiany fraz, gdy się okaże, że zostały źle wybrane.
KB: Paweł Danielewski w tym klimacie pyta: „Czy lepiej jedną mocną, czy wiele mniejszych fraz?”.
SG: Myślę, że lepiej poszukać bardziej tych niszowych, czyli to, co mówiliśmy wcześniej, zwłaszcza na początku. Wszystko zależy od tego, na jakim poziomie już jest dana strona, ile domen linkujących do niej prowadzi.
Skok na głęboką wodę, niech to będzie właśnie „sklep komputerowy”, może być bardzo ciężki. Ja uważam, że lepiej wziąć mały kawałek z mniejszego tortu, niż nic nie dostać z większego. Często jest też tak, że agencje potrafią wybrać frazy zbyt konkurencyjne.
Miałem taki case klienta, który przyszedł do mnie na konsultacje i powiedział, że agencja robi SEO, ale nie ma efektów. Zastanawiał się, co się dzieje. Zobaczyłem – jest ok, robią robotę, ale robią jej za mało, żeby wypozycjonować się na tak popularną frazę. Wybrali niestety zbyt popularną i powinni mieć jak dla niej dużo większy budżet. Porwali się trochę z motyką na słońce. Z drugiej strony też agencje dociskają. Jeśli klient chce negocjować budżet, to oni, żeby tylko go ściągnąć, są w stanie się zgodzić na niższe stawki. Później się okazuje, że te niższe stawki powodują, że mniej pracy jest wykonywanej i efekty już nie są w zasięgu ręki.
KB: Ok. Wracamy do pytań. Wojujący Pieróg pyta: „A gdzie i jak szukać fraz? Jakieś narzędzia polecane?” Dla takich, wiesz, Januszy pozycjonowania. Coś prostego musi być.
SG: Jest takie narzędzie Ubersuggest Neila Patela. Wpisujemy w nim frazę kluczową, wybieramy język. To jest jedno z narzędzi bezpłatnych. Sprawdzicie w nim sezonowość, miesięczną liczbę wyszukiwań, a narzędzie może podpowiedzieć inne frazy.
Inne narzędzia, już takie bardziej profesjonalne, z których ja korzystam, to na przykład polskie Senuto lub zagraniczny Ahrefs. To są zabawki płatne, ale naprawdę świetne, którymi można dużo zdziałać – znaleźć dziesiątki, setki, nawet tysiące fraz kluczowych. Możemy wpisać domenę i prześwietlić, na jakie frazy kluczowe, na jakich pozycjach ona jest oraz jakim contentem udało się jej wbić.
Narzędzia w branży SEO są dość ważne. Jeśli chce się to skutecznie robić, warto posługiwać się różnymi narzędziami. Polecam zacząć od wspomnianego Ubersuggesta na przykład.
KB: Rozumiem. Jeśli nawet samemu coś próbuje się robić, to trzeba jakoś zmierzyć, czy ma to sens, co się robi.
SG: No tak. Te narzędzia pozwalają zbadać dokładnie konkurencję, na jakie frazy ona jest, od A do Z. Czyli zamiast wymyślać, możemy wpisać adres i sprawdzić, że nasza konkurencja jest na jakieś frazy i z jakim contentem. Można zbadać, jakie są te treści. A my musimy później stworzyć coś lepszego.
KB: Google posiada sporo darmowych narzędzi, czy Ty jakoś je wykorzystujesz? Czy też sądzisz, że to jest zbyt ogólne?
SG: To ciekawe, bo, wiesz, wszystkie narzędzia korzystają z narzędzi Google. W obrębie AdWords Google, do reklamy płatnej za kliknięcia, jest narzędzie Planer Słów Kluczowych. I tak naprawdę Ubersuggest, Ahrefs, Senuto i wszystkie inne narzędzia korzystają właśnie z tego Planera Słów Kluczowych. Nie jest on może najlepszy do szukania fraz kluczowych, bo są do tego lepsze narzędzia, ale jeśli chodzi o to, jaką mają liczbę wyszukiwań czy trendy (np. Google Trends), to wszystko jest brane z tych Google’owskich narzędzi.
Do samego researchu na przykład Senuto ma świetną wyszukiwarkę z filtrowaniem fraz kluczowych. Natomiast Ahrefs robi naprawdę dobrą robotę, jeśli chodzi o wyciąganie niszowych fraz. To wszystko pomaga. Natomiast te firmy czerpią z udostępnionych narzędzi Google, które są ok, choć można znaleźć lepsze zabawki.
KB: Dobra, ok. Paweł pyta: „Opowiesz o jakimś case study? Ile klient włożył środków, ile wyszło, w jakim czasie. Jakie stawki i wyniki cost per lead, cpa?”, czyli coś, co pamiętasz.
SG: Mam takiego case’a – oczywiście sklep internetowy, bo to na nich się skupiam. I to jest fajne, bo jest mierzalne. Na zwykłej stronie internetowej możemy mierzyć konwersję, na przykład wypełnione formularze, ale nie wiemy, jakie to daje przychody. Sklepy internetowe są mocno zintegrowane z Google Analytics i tam możemy śledzić dokładnie przychody klientów. Widzimy, jaka jest liczba wizyt na stronie, z jakiego źródła i jakie konkretnie wygenerowało to przychody dla klienta.
Mam klienta, którego cały czas prowadzę. Zaczynaliśmy w listopadzie 2018. Klient miał jakiś ruch. Biznes sobie radził. Miał około 400 produktów, czyli taki średni sklep internetowy, nic wielkiego, ale też nie jakiś taki najmniejszy. Konkurencja miała większą widoczność strony, więcej linków. Strona miała też spore błędy w optymalizacji.
Zrobiliśmy więc dość dużo od strony optymalizacji – jakieś niedziałające strony, duplicate content, duże obrazy, linki niedziałające – mnóstwo, mnóstwo błędów. Zaczęliśmy oczywiście od przygotowania fraz kluczowych, przygotowaliśmy treści, następnie zrobiliśmy optymalizację, a później pozyskiwaliśmy linki. Proces pozyskiwania linków jest tym procesem stałym. Optymalizacja – od czasu do czasu. Analizujemy, bo Google też wprowadza zmiany w swoim algorytmie. Natomiast linki pozyskujemy na stałe.
Minęło już dwa lata. Ten case jest sezonowy i to jest biznes, który od lutego-marca rośnie bardzo mocno – to jest wykres naprawdę pionowy. Później spada dość mocno. No i tutaj mogę powiedzieć o ruchu organicznym na przestrzeni dwóch lat, czyli na 2 lata przed współpracą (listopad 2016 – listopad 2018) i dwa lata później (listopad 2018 – listopad 2020) – to był ruch organiczny plus 287,53%. To odbiło się dość mocno na przychodach klienta. Tutaj mieliśmy 237,54% przychodów. Klient w tym okresie dwóch lat przed wygenerował 447 tysięcy złotych sprzedaży, a po dwóch latach współpracy – 1 511 000 zł, 237% wzrostu przychodów.
To jest jeden z przykładów. U siebie na blogu też go opisywałem. Myślę, że całkiem fajny. Dlatego lubię sklepy internetowe, bo tam się dobrze to SEO skaluje. Nie mamy 10, 20 fraz, tylko setki fraz kluczowych, tysiące nawet, więc to jest fajne. Z drugiej strony, im większe strony i więcej fraz, tym bardziej to potrafi skalować przychody z witryny, skalować ruch, konwersję. Czym większa witryna, tym lepiej to się sprawdza.
KB: Ciekawe – trochę się zmieniło w tych obrotach. Michał Sadurski pisze: „Czy pozyskiwać linki na stronę główną? Czy na podstrony?”
SG: Wiesz, ja z reguły robię tak, że pozyskuję na początek dla strony głównej. Pytanie, na ile konkurencyjne są frazy dla podstron.
Osobiście zawsze to analizuję narzędziami. Przykładowo w narzędziu Ahrefs, które wcześniej wspomniałem, sprawdzam, jeśli mam jakąś podstronę, na przykład frazę: „usługa naprawy płyt głównych komputerowych”, czy coś takiego. Wpisuję to w Google, wpisuję linki, które są w Google i sprawdzam, czy do tych podstron konkurencja rzeczywiście pozyskała linki. Czy może jednak tylko strona główna.
Linkowanie do strony głównej to jest takie drzewko – u góry jest strona główna, niżej podstrony. Jeśli moc SEO będzie wpadać na stronę główną, będzie się rozchodzić na podstrony z usługą jedną, drugą, trzecią, czwartą. Jeśli mamy dobrze zaprojektowaną architekturę strony, pozyskując linki do strony głównej, będzie moc SEO spływać na kolejne podstrony i te podstrony też będą się pozycjonować.
Czyli na początek polecam do strony głównej plus analizę konkurencji, jeśli aktywnie pozyskuje linki do stron produktowych, usługowych. Wtedy może też trzeba powalczyć. No i możecie prześwietlić linki konkurencji i sprawdzić, skąd oni pozyskali te linki, jakie są źródła. Z mojego doświadczenia wiem, że ludzie przykładają wielką wagę do pozyskiwania linków. Bo to jest tak – SEO równa się linki. Tak często ludzie myślą. A nie myślą o optymalizacji, dobrym researchu fraz kluczowych, o treściach. Bardzo mało ludzi zastanawia się, czy ich treści są dobrze przygotowane pod wymogi Google.
KB: Paweł pyta: „Kilka największych błędów, które się popełnia, Twoim zdaniem, zatrudniając zewnętrzną firmę. Na co warto zwracać uwagę?”. Na co typowy Kowalski może się naciąć?
SG: Po pierwsze polecam sprawdzić, czy macie w swoim środowisku osobę, która się sama tym zajmuje lub może kogoś polecić. Myślę, że jest to naturalne. Z poleceniami trzeba jednak uważać, bo wiele osób nawet mnie poleca, choć nie wie, co robię J Pytanie, czy jeśli ktoś kogoś poleca (to nie musi być SEO, ale może być ktoś od Facebooka) to, czy tylko słyszał o nim, czy z nim współpracował i wie, jakie to daje efekty. Często to jest tak, że znajomy coś robi, więc go polecimy, choć nie wiemy. Choć i tak lepsze to niż na przykład wyszukiwanie w Internecie, bo firmy znają się na marketingu i wiedzą, jak to zrobić.
W pierwszym kontakcie warto zwrócić uwagę na jedno – na szybkość odpowiedzi, reakcji. Drugie – jeśli ktoś zadzwoni, to, czy rozmawiacie z SEO-wcem, czy z kimś z działu obsługi klienta. To jest często problem, bo rozmawiamy z biurem obsługi lub handlowcem, który obieca wszystko, byle byśmy szybko podpisali umowę. Najczęściej jest to osoba, która nie ma wiedzy SEO, nie przeanalizowała Waszej strony, jej możliwości. To rzeczywiście jest dość spory problem. Dlatego wcześniej wspominaliśmy o freelancerze, który sam do tego przysiada i jest w stanie udzielić szerszych informacji, pewne rzeczy wytłumaczyć. A niestety dział supportu odpowie, że odpisze w jakimś czasie i nie ma dostępu do SEO-wca, który jest w stanie realnie pomóc. A dopchanie się do SEO-wca w dużych agencjach czasami graniczy z cudem.
Kolejna sprawa, to ile czasu istnieje agencja, ile ktoś się tym zajmuje. W którymś momencie pojawiały się agencje jak grzyby po deszczu. Bo tu też nie ma certyfikatów, nie ma wykształcenia. Każdy jest samoukiem. Dużo ludzi widziało w tym łatwą kasę, szczególnie w modelu abonamentowym, w którym brali abonament, kasa wpadała i nic nie robili. To jest niestety dość duże ryzyko. Co dalej? Gwarancja efektów. jeśli ktoś mówi: „Masz gwarancję efektów top10 Google”, to trzeba uciekać, gdzie pieprz rośnie. Nie da się tego zagwarantować. Słyszałem historie, że ktoś mówił, że ma znajomego w Google itd. No, nie. Takie historie się nie dzieją. Tutaj trzeba ciężkiej, wytężonej pracy i nikt nie jest w stanie zagwarantować, bo nie zna algorytmów Google, one nie są nikomu znane. Każdy z SEO-wców się w jakimś stopniu domyśla. Są robione różne testy, wyciągamy z tego wnioski. Ale nie jesteśmy w stanie tego na bank zrobić.
KB: Czyli jest to tak naprawdę bardzo dynamiczna branża, w której non stop trzeba się uczyć. W tym kontekście pytanie: „Trick nr 1, który da szybki efekt, Twój pewniak, którym możesz się podzielić to…”
SG: Zanim odpowiem na to pytanie, wrócę do niego, chciałbym jeszcze zwrócić uwagę, bo jest to ważny element współpracy z agencjami i wyboru agencji, żeby sprawdzić ofertę. Czy jest spersonalizowana, czy to jakiś gotowiec? Raporty – jak często będziemy je otrzymywać? Słyszałem, że zdarzało się, że raporty były na żądanie i to jeszcze trzeba było za nie dopłacać. Raporty powinny być dostarczane raz w miesiącu i pytanie, co w nich tak naprawdę będzie. Warto się zastanowić. Frazy kluczowe – warto sprawdzić, czy są wyszukiwane. Okres trwania umowy. Uważałbym na umowy długoterminowe, 12 lub 24-miesięczne. Wiążecie się na dwa lata, nie wiedząc, czy agencja dowiezie efekt. Będziecie musieli płacić, bez względu na to, czy efekt jest, czy go nie ma. A okres wypowiedzenia to często 3 miesiące lub pół roku. Nad tym bym się zdecydowanie pochylił. I ewentualnie zakres działań. Natomiast wiele osób się wykłada na okresie umowy, bardzo długim. Uwiązuje się i tu niestety jest bardzo trudna sytuacja. To często kończy się w sądach.
To teraz do Pawła. W SEO nie ma takich mega tricków. Natomiast osobiście polecałbym content. Tworzenie contentu to nie jest coś mega skomplikowanego. Wiele osób pisze jakieś treści w Internecie. Natomiast jest to potencjał zupełnie niewykorzystany. A dla mnie to numer jeden. Moim zdaniem to jest dość łatwe i szybkie – wybrać frazę kluczową, skorzystać z narzędzi, które wskażą, w jaki sposób należy te frazy zoptymalizować, aby pojawiły się w top10 Google.
Jeśli wybierzemy odpowiednią frazę, która nie jest zbyt konkurencyjna, to samym contentem na niszowe frazy, powinniśmy być w stanie awansować w Google. Jeśli nasza domena posiada jakieś linki, do niej linkują, to jest to jeszcze łatwiejsze.
Mam teraz świetny case. Zacząłem od marca współpracę z osobą z branży marketingowej, pisze bloga. Powstało dosłownie kilka artykułów i już pojawiła się widoczność w top10 Google. Dlaczego? Bo przekazałem właśnie wytyczne, jak przygotowywać te treści. To jest coś, co wiele osób już robi, to znaczy tworzy treści na bloga. Ja od 10 lat tworzę treści na bloga, ale też kiedyś robiłem ten błąd, że nie pisałem ich pod frazy kluczowe – po prostu pisałem, aby pisać. Jest to potencjał bardzo mocno zaniedbany i niewykorzystywany przez wiele osób.
BK: Powiedz mi teraz taką rzecz. Mówi się, że Google to też YouTube. Jesteśmy też właśnie na YouTube. Mówi się o tym jako o drugiej wyszukiwarce. Dla nas w Liberum Veto video jest bardziej istotne. Czy zajmujesz się video pozycjonowaniem? Bo w tym, jak rozumiem, też się wpisuje opisy, tagi. Czy zajmowałeś się kiedyś reklamą na YouTube’ie?
SG: Nie, nie pozycjonowałem filmów na YouTube’ie. Z tego też względu, że większość moich klientów to sklepy internetowe. Oni raczej nie mają filmów na YouTube’ie, więc nie.
Natomiast optymalizuje się opisy na YT, treści, które się umieszcza, linki, w celu pozycjonowania swoich treści. Jeśli tworzy się filmy na YT, osobiście polecam robić transkrypcje na swoim blogu, stronie. Bo to są znowu frazy. Nie będzie to zoptymalizowane perfekcyjnie pod SEO, ale świetnym przykładem jest Mała Wielka Firma, gdzie transkrypcja jest od wielu lat robiona na blogu i to generuje ruch. To są te treści – mimo że nie zoptymalizowane pod SEO, to jest w nich mnóstwo fraz kluczowych, dzięki którym witryna awansuje w Google. Nie badałem tej strony konkretnie, ale wiem, że świetnie sobie radzi. Ma bardzo dobrą widoczność w Google i generuje ruch organiczny. Czyli YouTube YouTube’m, ale transkrypcja jest w stanie generować mnóstwo bezpłatnego ruchu.
BK: Dzięki. Wojujący Pieróg mówi tak: „Mówimy o frazach kluczowych, ale ok, mamy frazy i co dalej? Piszemy na ich podstawie artykuły? Tytuły podstron? Czy co?”. Chyba już na to trochę odpowiedziałeś.
SG: Ok. Dzięki za pytanie. Jak najbardziej. U mnie research fraz z klientami to nie jest kwestia 10 minut, a godziny spędzone po to, by znaleźć frazy i wspólnie ustalić dla nich strategię. Jakie są dla strony głównej, jakie dla podstron usługowych, produktowych, a które pozostają dla bloga? Czyli jeśli nie pasują nam w żadne inne miejsce, to tworzymy bloga.
Ale też nie zrażajcie się teraz, że musicie pisać bloga. Możecie stworzyć sekcję Q&A lub FAQ, gdzie będziecie odpowiadać na pytania użytkowników. Jeśli dostajecie dziesiątki maili miesięcznie, w których zawsze wszyscy pytają o to samo, to ułatwcie sobie życie i stwórzcie content FAQ, odsyłajcie ludzi. A FAQ potraktujcie jako pseudo blog i odpowiadajcie na pytania.
Tak, frazy znajdują się w tytule, w treści. Są narzędzia, które wskazują, jaki content i jak zoptymalizowany ma być, by się dostać do wyników wyszukiwania. To są różne rzeczy – długość tekstu, nasycenie tekstu frazą, nagłówki h1, title – różne elementy.
BK: Wapniak do nas pisze: „Sławek, pomóż Veto Media w pozycjonowaniu”. Mam tu taką informację, że mam Cię nie wypuścić z pokoju, póki nie będziemy na pierwszym miejscu po wpisaniu: „Co warto oglądać w Internecie”. W jaki sposób nam pomożesz? Pomóż nam, proszę!
SG: Dłuuuugo posiedzimy w takim razie J
BK: Dobra, mamy czas J
SG: Veto.media, rozumiem? To ja patrzę na stronę i na pierwszy rzut oka widzę na przykład, że nagłówek title (ten element, który znajduje się w nagłówku przeglądarki), tutaj jest: „Veto.media – Twoja codzienna dawka wolności”. To jest element, który można zobaczyć w kodzie witryny. Nie wiem, jaki to jest CMS, bo to się indywidualnie zmienia w różnych CMS-ach, ale nie to ma znaczenie. Chodzi o to, że tak naprawdę zaczynamy title od: „Veto Media”, a to nie jest fraza kluczowa. To, co powinno się znaleźć na początku tytułu, to jest właśnie fraza kluczowa. Pytanie, czy „Twoja codzienna dawka wolności” to jest fraza kluczowa? Moim zdaniem – nie. Bardziej „media wolnościowe”, coś w tym stylu. To powinna być fraza kluczowa. I to powinno się znaleźć na początku tytułu. I to już widzę, że jest element, który nie wygląda najlepiej.
Idąc dalej, zobaczę coś, co mnie interesuje, czyli nagłówek h1, którego w ogóle nie ma. To jest nagłówek najważniejszy, pierwszego stopnia, który mówi Google, czego dotyczy strona, czym jest i co się na niej znajduje. Często jest to tekst opisujący, na przykład: „Media/medium wolnościowe”. Tu trzeba by znowu poszukać, jakie są frazy dla tej strony. Ale najczęściej, jeśli nie ma tego tekstu, jest nim po prostu logo. Czyli tak, jak tu widać IMG.SRC w kodzie. Tego tu nie ma. Czyli mamy kolejne kwestie.
Dalej mamy obrazek. Obrazki powinny mieć nazwę pliku zoptymalizowaną pod frazę, opis alternatywny. Zaraz powiem, czym jest opis alternatywny, czyli tak zwany alt. On się pojawia, gdy nie wyświetli się obrazek, na przykład na urządzeniach mobilnych, w urządzeniach dla niewidomych, w przeglądarkach. Jest tu: „Dyszka na wolność”. Zupełnie nic mi to nie mówi J Wiem, że to jest takie hasło, ale mi, jako na przykład osobie niewidomej, zupełnie nic to nie będzie mówiło. Czyli powinniśmy napisać w tym miejscu, co to jest, czego to dotyczy. Tak samo wygląda tu obrazek: „Dyszka-na-wolnosc.png”. Nic to nam zupełnie nie mówi. Każdy obrazek powinien mieć opis alternatywny.
Słuchajcie, to są takie totalne podstawy podstaw. Bo gdybyśmy zrobili pełny audyt SEO, byśmy znaleźli dużo rzeczy bardziej technicznych.
No i teraz wejdźmy na jakiś artykuł. I zobaczcie – to, co jest naszym celem, oczywiście może publikujecie tych artykułów mnóstwo i może nie to jest Waszym celem, ale dla mnie bardzo często celem jest to, żeby każdy z artykułów pojawiał się na jakieś frazy kluczowe. To oznacza, że powinienem mieć dobraną frazę kluczową i to od niej ten tytuł powinien się zaczynać. „Rajd cen na surowcach” – pytanie, czy jest to fraza kluczowa. Pewnie nie i pewnie nikt tego nie optymalizował, ale ta treść powinna być jakoś zoptymalizowana pod tę frazę – w title, w treści, w opisach alternatywnych itd.
BK: To koniec… Wszystko źle…
SG: Nazwa obrazka: „IMG09F64” – to nic zupełnie nie mówi. Tu akurat jest opis alternatywny: „Rajd cen na surowcach słabnie”. Opis zatem jest ok, ale obrazek sam w sobie ma nazwę mało optymalną. To jest sama treść. Takie podstawowe rzeczy. Od strony technicznej, gdybyśmy popatrzyli, pewnie znaleźlibyśmy mnóstwo błędów, niedziałających linków, obrazków, być może jakieś przekierowania, dużo, dużo rzeczy. Treści macie dużo, więc pewnie dużo by się znalazło rzeczy do zrobienia.
BK: Dzięki. Także słuchaj, doprowadziłeś do tego, że zwolniliśmy pracownika. Bo Michał Sadurski napisał: „Fajnie J Teraz Maciek mnie zwolni 😀 Dziękuję, panie Sławku :D”. Słuchajcie, jeśli chcecie zwolnić pracownika, dajcie mi go tu do programu. My coś zrobimy i zwolnimy pracownika. Nie ma problemu. Ja to bezpłatnie mogę zastosować. Słuchajcie, jest 14:45. Mamy jeszcze kilka minut, bo widzę, że jest dużo tematów.
Zanim przejdziemy do bardziej technicznych rzeczy, tutaj Paweł Cię o bardzo fajną rzecz zapytał: „Jak wystąpiłeś u Sławomira J (dobrze pamiętam J )?” No, gadaj, gadaj. U Sławomira wystąpiłeś, TEGO Sławomira?
SG: O Jezusicku, Paweł, jakie pytanie 😀 W Warszawie teledysk kręcił i gdzieś tam przez sekundę jestem w teledysku.
BK: Kończymy ten program, do widzenia Państwu 😀 Zostawmy to może. Jedźmy dalej. Wojujący Pieróg ciekawe pytanie zadał: „Co jest traktowane jako duplicate content?”. Bo to tak się często zdarza, że ktoś podkradnie komuś treść. Czasami to my wykorzystujemy. Co wtedy?
SG: I wtedy KARAAA, baty! J Słuchajcie, duplicate content występuje w bardzo wielu przypadkach. Nawet sobie nie zdajecie sprawy.
Podstawa jest taka – macie swoją stronę, macie katalog produktów i treści z tej strony wrzucacie na Allegro lub OLX i tam umieszczacie te same treści. Czy tworzycie opis firmy. W Veto Media pewnie macie jakiś opis firmy, misję itd. I tę misję umieścicie na jakiejś stronie i jeszcze na jakiejś innej. To jest duplikowanie contentu. Możecie go robić we własnej domenie, umieszczając tę samą treść na kilku podstronach lub też na zewnętrznych.
Ale też jest tak, podam znów przykład sklepu, jeśli prowadzicie sklep internetowy i macie listę przedmiotów w jakiejś kategorii. Macie, na przykład na Allegro, możliwość posortowania. Sortowanie powoduje, że ten sam content pojawia się w innej kolejności. Ale to jest duplicate content. Bo to jest ta sama treść. Tam wprowadza się tak zwane kanoniczne adresy, czyli wskazuje się Google: „hej, to są zduplikowane adresy, a w tej kategorii to jest oryginalny adres. Natomiast te wszystkie posortowane, to jest tylko kopia”. Trzeba uważać. Albo wskazujemy w takiej sytuacji, gdzie jest oryginał, albo nie kopiujemy.
Ja miałem kiedyś taką sytuację, gdy ktoś skopiował całego mojego bloga i umieścił w sieci. Na szczęście tu było w miarę łatwo. W danych „whois” znalazłem tego człowieka i zadzwoniłem do niego: „Hej, kopiujesz treści z mojego bloga. Co jest grane?”. A on: „Kurcze, przepraszam Cię, Sławku. Szanuję, lubię Cię. Sorry, ale miałem to w swoim wewnętrznym intranecie i przez przypadek zostało to opublikowane.”. Po prostu chciał sobie zrobić backup, jakby moje artykuły zniknęły. Czasami jakoś można tak polubownie. A czasami niestety trzeba się posunąć do możliwości prawnych.
Natomiast, jeśli my stworzyliśmy unikalne treści, a ktoś od nas kopiuje, to jest niefajne. To można łatwo sprawdzić. Bierzemy dwa, trzy zdania z naszej treści, wklejamy do Google. Jeśli widzimy pogrubienia w Google, to dokładnie ta sama treść znajduje się w Google pod kilkoma adresami, to już jest dla nas znak, że to jest kopia i trzeba uważać.
Strony, które kopiują treści, jest ciężej wypozycjonować. Mogą mieć problemy. Google nie wie, która treść jest bardziej wartościowa. Więc jeśli ktoś od nas skopiował, a ma lepsze domeny linkujące, lepszą optymalizację, to tak naprawdę nam się może oberwać. Albo gdy bardziej autorytatywny portal coś od nas skopiował, to Google może uznać, że to właśnie ten portal jest autorem treści, a nie my. Nawet jeśli to my opublikowaliśmy ją wcześniej. Tutaj bywają różne hocki-klocki.
BK: Fajnie. Myślę, że to są cenne podpowiedzi również dla nas. Ferencantoni pisze: „Hej! Jesteś może zainteresowany współpracą?” My tu mamy wszystko. Rekrutujemy ludzi, zwalniamy ludzi, nawiązujemy współpracę. I jak chcesz to tutaj, Ferencantoni, możesz się odezwać do naszego gościa. Link jest w opisie.
I jeszcze jedno z ostatnich pytań, bo już dojeżdżamy do końca. Od Kam e: „Jakie back linki są wartościowe dla Google? Czym się sugerować? Page Rank, Page Authority, Sb Rank?”
SG: Page Rank już Google nie podaje do informacji. Był to kiedyś taki parametr, mówiący nam o wartości stron pod względem linków. Mogliśmy handlować – kto miał większy Page Rank, to brał za to więcej pieniędzy. To był ranking od 1 do 10. Google lata temu się go pozbyło i teraz oficjalnie nie ma jakiegoś czynnika, który ocenia.
To po czym ja zazwyczaj patrzę, myślę, że to jest dobry wskaźnik, to jest widoczność strony w Google. Zobacz sobie, na ile fraz kluczowych dana strona jest widoczna w Google. Inne parametry SEO to na przykład Domain Authority, Page Authority, Majestic, Trust Flow, Citation Flow, MOZa to jest Page Authority Domain, a Ahrefs Domain Rank. Czyli są te różne zewnętrzne narzędzia, które w jakiś sposób próbują ocenić. Trzeba jednak uważać. Ja z reguły korzystam z wielu narzędzi. Jedne potrafią dany link ocenić dobrze, inne źle. Natomiast powiedziałbym, że tematyczność to jest numer jeden. Bo jeśli link pojawi się na stronie, powiązanej tematycznie z naszą witryną, to jest element, który może mieć wpływ na pozycję.
Tematyczność linka, to, czy dana witryna jest widoczna w Google, chociaż to też jest taki element, jak rozmawiałem ostatnio z kolegą, mówił: „Dla mnie to jest numer jeden”. Ale witryna może być na przykład źle zoptymalizowana i mieć moc SEO, ale nieuwolnioną przez błędy optymalizacyjne. Dlatego na tak wiele elementów patrzymy, zanim pozyskamy linki. Staram się jednak wybić ludziom z głowy księgi gości, masowe pozyskiwanie linków z forów, spamowanie po forach itd. Tutaj byłbym ostrożny. Czy przy kupowaniu linków nie wiadomo gdzie i jakich. Każdy link powinien być poddany ocenie, zanim go pozyskamy.
BK: Słuchajcie, myślę, że dziś dostaliście bardzo dużo dobrej, merytorycznej wiedzy, bo jest tego, jak słyszycie bardzo dużo. To było też ostatnie pytanie, jakie tutaj dzisiaj padło.
Koniec na dziś. Cieszę się, że macie pytania. Może nasz gość będzie chciał jeszcze na jakieś odpowiedzieć, bo widzę, że się pokazały, ale już tutaj niestety nie mamy czasu. Ostatnie słowo dla Ciebie – gdzie można Cię znaleźć w sieci?
SG: Dzięki za głos. Słuchajcie, zapraszam na mojego bloga, pod adresem: gdaq.pl/blog/, tam znajdziecie mnóstwo artykułów i informacji na temat pozycjonowania – od strony klientów, czyli jak wybrać agencję, ile kosztuje pozycjonowanie itd., po tematy, jak samemu to robić, jak pozyskiwać linki, skąd pozyskiwać linki, jak optymalizować stronę. Także zapraszam. Na blogu jest mnóstwo informacji, w tym oczywiście kontakt. Możecie pisać, powołać się na Veto – będę bardziej wyrozumiały. Zadawajcie pytania, jeśli chcecie, a nie zdążyliście zadać, to piszcie śmiało do mnie, a chętnie na nie odpowiem.
BK: Super. Bardzo Ci dziękuję. Moim gościem był dzisiaj Sławomir Gdak. Pewnie do usłyszenia, do zobaczenia. A my się już żegnamy. Cześć.
SG: Dzięki serdeczne. Cześć.
jeszcze nie skomentowano.
dodaj swój komentarz